Ania Skalniak - tłumaczka-wolontariuszka "A Vindication of the Rights of Women" pisze o swoich wrażeniach z lektury:
Jestem pod szczerym wrażeniem tekstu Mary Wollstonecraft, a szczególnie tego, co pisze na temat macierzyństwa. Rekrutując się do grona tłumaczek, byłam bardzo ciekawa jej prac, nie sądziłam jednak, że „A Vindication of the Rights of Women” tak silnie na mnie wpłynie. Skoro autorka domaga się praw kobiet, to przed oczami stanęła mi emancypantka w powszechnym tego słowa znaczeniu, czyli twarda kobieta walcząca o równość płci – równość praw i obowiązków; krótkowłosa kobieta w spodniach, z papierosem w ręce i teczką pod pachą, śpiesząca na zebranie firmowe; kobieta bez uczuć, władcza, bezwzględna.
Tymczasem jednak okazuje się, że Mary bardzo wysoko ceniła cechy „typowo męskie” i „typowo kobiece”, uznając, że należy je tylko umiejętnie umiejscowić w naszym społeczeństwie. Przekonuje, że gdy ludzie nauczą się obdarzać szacunkiem siebie nawzajem, jak również te – choć różne u kobiet i mężczyzn, to przecież niezastąpione – cechy, to każdy człowiek, niezależnie od płci, znajdzie swoje spełnienie w życiu, wypełniając rolę, do której najlepiej się nadaje. Mary, niezależnie od tego, że domaga się dla kobiet różnego rodzaju swobód, uważa przy tym, że kobieta wręcz nie zasługuje na pełny szacunek, jeżeli zaniedbuje swoich
obowiązków jako matka, do których przecież natura ją powołała. Przyznam, że takie słowa, spod pióra tak pewnej siebie i inteligentnej kobiety, jaką jest Mary, dodają siły i otuchy. Mnie samej, oczekującej akurat
przyjścia na świat pierwszego dziecka, momentami ciężko jest odnaleźć się w roli matki w świecie pracujących kobiet, pogoni za karierą i próby dorównywania najlepszym, w świecie, w którym – jak by nie było – liczy się „męska” twardość i wytrzymałość. Wydaje się, że brak tu miejsca na uczucia i na matczyną troskę, nieraz niesłusznie kojarzące się ze słabością. Jak to się stało, że ideały współczesnej „wyzwolonej” kobiety tak daleko odbiegają od tego, o co walczyły pierwotne obrończynie praw kobiet? Przykra to obserwacja, że słowo „emancypantka” przyjęło wyraźnie negatywny wydźwięk. Tym bardziej jednak zachęcam do zapoznania się z pierwotnymi założeniami tego ruchu. Jestem pewna, że każdej i każdemu,
kto sięgnie po pozycję Mary Wollstonecraft, da ona do myślenia; za czym gonimy? jakie wartości są w życiu naprawdę ważne? i czy wyrzeczenie się emocji oraz indywidualności w pędzącym naprzód świecie jest naprawdę najlepszym rozwiązaniem? Może jednak warto zajrzeć w głąb siebie i zadać sobie takie i podobne pytania. Książka „A Vindication of the Rights of Women” jest bodajże najlepszym przewodnikiem takich refleksji, z jakim się spotkałam. Polecam, nie tylko emancypantkom! :-)
Jestem i byłam żywo zainteresowana działaniami kobiet, które mają odwagę i siłę o tzw. walkę o równe traktowanie obu płci. Natomiast niewiele wiem o tych najodważniejszych, które poświęciły swoje życie w imieniu nas wszystkich. Mowa o sufrażystkach. Z gazety Metro pierwszy raz dowiedziałam się o Mary W. więc weszłam na stronę mamania.pl. Niesamowita kobieta,godna najwyższego podziwu, która w XVIII wieku miała takie przemyslenia i pomysł napisania traktatu. A jeszcze dziwniejsze, że został wtedy wydany! Naprawdę świetna inicjatywa przetłumaczenia całości. Czekam niecierpliwie na polską wersję. Z blogu Ani Skalniak i jej refleksji nad tym co już przeczytała podoba mi się to, jak znaczenie widzi w obustronnym szacunku płci, "że gdy ludzie nauczą się obdarzać szacunkiem siebie nawzajem, jak również te – choć różne u kobiet i mężczyzn, to przecież niezastąpione – cechy, to każdy człowiek, niezależnie od płci, znajdzie swoje spełnienie w życiu, wypełniając rolę, do której najlepiej się nadaje". Chciałabym, choć nie znam jeszcze treści całości,aby jej postulaty zostały rozpowszechnione na skalę całego kraju. Już mi się podobają i są mi bliskie, a Mary W. wydaje się ciepłą, serdeczną kobietą :-) Ola.
OdpowiedzUsuń